wtorek, 10 lutego 2015

Pizza to przede wszystkim ciasto

Zdarzyło mi się słyszeć, że ludzie bywają rozczarowani włoską pizzą. Wynika to właściwie z faktu, że to co znamy pod nazwą pizza z tą prawdziwą ma wspólnego jedynie nazwę. Włoska pizza to danie biedoty z wiosek i miasteczek Italii. Jego podstawą jest ciasto, wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Cieniutki placek ciasta posmarowany sosem pomidorowym, posypany serem mozzarella i wypiekany w piecu opalanym drzewem. To właśnie wypiek w takim piecu nadaje pizzy niepowtarzalny smak.
Pizza, która przeszła do tradycji kulinarnej świata wymaga niezliczonej ilości dodatków; można wybierać między ciastem cienkim, a grubym – ciastem, które w żaden sposób nie przypomina tego włoskiego placka. Tak w ogóle, to jak można jeść pizze na grubym cieście - to jak jeść bułkę na ciepło z dodatkami, po co to w ogóle nazywać pizzą? No i oczywiście włoska pizza nie potrzebuje dodatkowych sosów, bo po co zabijać wspaniały smak czymś a’la sos pomidorowy czy czosnkowy???
W Rzymie – mieście na wskroś turystycznym, trudno o lokalik z pizzą wypiekaną w prawdziwym piecu, jednak nawet i tutaj można zjeść wspaniałą pizzę bez masy tych wszystkich dziwnych dodatków. I czując ten zapach, zamykam oczy i widzę siebie w małym włoskim miasteczku, dookoła rosną drzewa oliwne, w dali rozpościera się widok na pagórki porośnięte winem, a w małym lokaliku podaje włoska mamma gorącą pizzę prosto z pieca ;-)

Rozmarzyłam się…

piątek, 23 stycznia 2015

Wspomnienie z dzieciństwa

Każdy ma jakieś smaki, które nieodzownie kojarzą mu się z dzieciństwem. Moja Mama zawsze lubiła gotować i potrafiła zrobić, nawet coś wydawałoby się z niczego, więc moich smaków z dzieciństwa jest wiele. Jednak dziś naszło mnie na wspomnienie wprost z przedszkola. Kiedy siadaliśmy przy małych stoliczkach a panie podawały nam drugie danie. Nic wykwintnego, zwyczajny ryż z jabłkami… Zostało mi trochę zasmażanych jabłek ze słoika (tydzień temu piekłam jabłecznik), więc pomysł na piątkowy obiad nasunął się sam. Ugotowany ryż wymieszany z zasmażanymi jabłkami, wyłożony do wysmarowanego margaryną garnka, posypany cukrem trzcinowym i cynamonem. Zapiekałam 12 minut, a do tego podałam zieloną herbatę mrożoną – Przypomniało się przedszkole ;-)


wtorek, 23 grudnia 2014

Mak, maczek, makówki …

Święta Bożego Narodzenia już prawie za progiem. I na stole aż ugnie się od tradycyjnych, lub też mniej tradycyjnych (co kto lubi) potraw. Wigilia śląska wielu z nas kojarzy się z makówkami.
Jako, że wyrosłam w rodzinie nie do końca śląskiej (z urodzenia niż z dziada pradziada) w naszym domu nigdy nie jadało się makówek. Z kilku okazji kiedy mogliśmy je spróbować, kojarzyły się raczej z rozmoczoną bułką i przeogromna słodyczą, która aż mdliła.
Jednak co region to inny zwyczaj, co miasto to inny obyczaj a co dom to inna tradycja…
Makówki to masa maku, bakalii i miodu rozłożone na bułce namoczonej w mleku, lub na sucharkach, czy też na herbatnikach.  Moich rodziców jakoś nie przekonywały, ze struclą makową ciężko im było konkurować, ale wszystko do czasu.
Do czasu gdy spróbowali makówek w wykonaniu mojej Teściowej. I tak należało zakasać rękawy i nauczyć się robić nową potrawę, a do domu wprowadzić nową tradycję ;-)
Tak więc: ½ kg zmielonego maku zalać 0,7 l mleka. Rozpuszczamy 5 dkg masła, do tego mak, 20 dkg cukru i 4 duże łyżki miodu - tak smażymy, ciągle mieszając, przez 10 minut. Następnie dodajemy bakalie (1/2 kg wymieszanych: rodzynek, skórki pomarańczowej, orzechów, migdałów, suszonych daktyli, moreli, itp.…). Smażymy i mieszamy kolejne 5 minut. Dodajemy pianę z białek z 2 jajek i sekret całości: połamane „łamańce”, przygotowane wcześniej.
Łamańce to małe ciasteczka przygotowane z kruchego ciasta.

Następnie do miski i całość do lodówki na 24 h. I okazuje się, że makówki mogą być smaczne. Oczywiście dla kogoś kto lubi rodzynki i mak, tak więc ja odpadam ;-)


wtorek, 11 listopada 2014

Królik po maltańsku

Malta – z czym się Wam kojarzy? Z Zakonem Maltańskim i co jeszcze?... Propozycja wyjazdu w podróż poślubną na Maltę wyszła dość niespodziewanie. Miała być Hiszpania lub chociaż Włochy, ale Malta. A właściwie to gdzie to jest i co tam w ogóle jest?
Malta nieduża skalista wyspa na środku Morza Śródziemnego. Kraj na wskroś katolicki, nie zapominający o swojej muzułmańskiej przeszłości, historii Zakonu i czasach przynależności do korony brytyjskiej. To kraj gdzie każdy mówi po angielsku (i dobrze, bo j. maltański nie jest do niczego podobny), wygląda trochę jak Arab, gorliwie wyznaje katolicyzm i z przyjemnością gości angielskich emerytów, którzy przyjeżdżają tu całymi gromadami.
Największy problem tej skalistej wyspy to woda pitna. Malta to skała wynurzająca się z morza, która przez wieki była wyspą obronną. Brak tu jakichkolwiek naturalnych jezior, rzek czy cieków wodnych. Jedynym źródłem wody pitnej są głębokie studnie drążone w tej litej skale, odsalanie wody morskiej i dostawy np. z Włoch. Nie ma więc dookoła soczystej zieleni. Najlepiej rosną tu kaktusy – opuncje. Robi się z nich wszystko: są podstawą paszy dla zwierząt, z ich owoców robi się dżemy i oczywiście słodkie nalewki. Opuncje rosną wszędzie. Nie ma też zbyt wielu zwierząt hodowlanych. Na takich skałach najłatwiej jest hodować wszystkożerne kozy na mleko (robią z nich sery, których smak delikatnie nie przypadł mi do gustu) i mało wymagające króliki.


 Opuncje

Potrawą, która będzie kojarzyć mi się z Maltą to „królik w czosnku i winie”. Smaczne delikatne mięso, z małym ale – więcej kości niż mięsa J, jednak warto spróbować.
królik w winie

Proponuję więc przyrządzić królika po maltańsku – czyli najprościej jak się da ;-)
Kupiłam tuszkę królika w Lidlu, do tego cztery ząbki czosnku, łyżka soli, łyżeczka majeranku i łyżeczka rozmarynu i nie zapominajmy o winie – do celów kulinarnych wybrałam jedno z tańszych win: czerwone, pół wytrawne. Okazało się być warte swojej ceny, zostanie przeznaczone jedynie na cele kulinarne. No cóż, chcecie się napić dobrego wina - musicie dać trochę więcej niż 11 zł ;-)
Przygotowanie:
Umyłam i pokroiłam królika na mniejsze części, następnie do miseczki nasypałam soli i wymieszałam ją z przeciśniętym przez wyciskacz czosnkiem. Dokładnie nasmarowałam kawałki królika i zostawiłam na noc w lodówce pod przykryciem.  Wadą tego dania jest to, że czosnek było czuć w całym mieszkaniu…

Na następny dzień przystąpiłam do pieczenia. Wysmarowałam naczynie żaroodporne margaryną, przełożyłam do niego mięso królika i wsadziłam do nagrzanego piekarnika (200º C). Mój królik trochę się za bardzo spiekł, ale jeśli nie będziecie korzystać z termoobiegu, i piec go ok. 1,20h powinien być naprawdę znakomity J I najważniejsza rzecz: co ok. 20 min należy podlać mięso winem, nabierze wspaniałego smaku i nie wyschnie – smacznego.
królik w moim wykonaniu

sobota, 6 września 2014

Jak to z kapustą było

Jestem smakoszem, lubię dobre jedzenie i lubię też gotować – a wychodzi mi to całkiem nieźle – no cóż odłóżmy skromność na bok – umiem gotować.
Tylko, że z moim gotowaniem jest trochę nietypowo. Umiem przygotować smaczną rybę, schab ze śliwkami, polędwiczkę w sosie grzybowym czy też kaczkę z jabłkami, miewam zaś problemy z zupełnie banalnymi sprawami, np. miewam problem z ugotowaniem jajka (bo te cholery zawsze pękają albo wykipią mi na piec), albo z ugotowaniem makaronu – rozgotowany makaron nie należy do najsmaczniejszych… Ostatnio miałam problem z kapusta zasmażaną. Niby żaden problem, ugotować i zasmażyć. Dokładne instrukcje od Matki i do dzieła. Efekt: rozciapana papka kapuściana ląduje w koszu na śmieci !!!
Oj nie dam się kapuście.
Kupiłam pół główki dużej kapusty i będę walczyć do skutku.

Tak wiec:
¼ główki kapusty poszatkować w piórka. Zalać wodą, posolić, gotować godzinę. Następnie odcedzić, dodać zasmażkę na boczku z cebulką, 2 łyżki pomidorów z puszki (nie chciało mi się znów obierać i marnować świeżych pomidorów) i podsmażać 10 minut co chwilę mieszając – ogłaszam sukces, kapusta prawie jak u Mamy. Przecież się nie dam kapuście J

Do tego podałam moje piekielne skrzydełka – przepis banalnie prosty. Skrzydełka z kurczaka dokładnie umyć posolić, popieprzyć, wyłożyć do wysmarowanego margaryna naczynia żaroodpornego i następnie posypać z wierzchu słodką papryką, ostrą papryką i odrobiną pieprzu Cayenne – z tym ostatnim trzeba uważać - naprawdę ostra przyprawa.

Wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy 1 h 40 min. W tym czasie można spokojnie posprzątać mieszkanie, a obiadek sam się robi – i to całkiem smaczny.            

piątek, 5 września 2014

Rudy, rudy rydz…

Grzyby grzybami - jednak w Tatrach miałam okazję po raz pierwszy spróbować rydzów. Nie jakieś wykwintne danie, tylko zwyczajne rydze na maśle. Rozkosz dla podniebienia. Mała przekąska, nie żeby się od razu nimi najeść ale jakże smakowita… Rydze były lekko twardawe (nie papkowate), słonawe - ich smak nieporównywalny z innymi grzybami. Mogę zrozumieć dlaczego rydze na targu osiągają TAKIE ceny ;-) - są wyśmienite.



Wiecie jakie grzyby są naprawdę znakomite – kurki, a z nich można naprawdę wspaniałe dania zrobić, nie tylko do jajecznicy. Można na przykład zrobić placki ziemniaczane z sosem kurkowym.
Potrzebujemy:
Na placki:
8 – 10 ziemniaków (zależy dla ilu osób)
cebulę
łyżkę mąki pszennej
jajko
sól, pieprz, olej do smażenia

Obrane ziemniaki i cebulę trzemy na tarce, odcedzamy nadmiar wody, dodajemy mąkę, sól, pieprz, wbijamy całe jajko i dokładnie mieszamy. Na rozgrzaną oliwę na patelni nakładamy przygotowane ciasto i formujemy nie za grube placki – żeby były chrupiące.


Na sos kurkowy
kurki – ilość na oko - trudno mi powiedzieć ile miałam kurek, gdyż miałam to szczęście, że dostałam je od mojego Ojca grzybiarza J i była cała miseczka:
więc kurki
mały kubek śmietany minimum 18% ale lepsza jest 22%
sól, pieprz, majeranek
solidna łyżka masła


Czyścimy i myjemy kurki. Następnie smażymy na maśle aż większość wody odparuje, solimy, pieprzymy, dodajemy majeranku lub jeśli ktoś woli tymianku. Do śmietany wlewamy resztę sosu spod grzybów i mieszamy – tak przygotowaną śmietanę wlewamy do grzybów (to po to, by się nam nie zwarzyła). Do smaku można dodać sok z połowy cytryny. Całość gotujemy na wolniutkim ogniu często mieszając. Długość gotowania zależy od konsystencji jaką chcemy uzyskać - jeśli ktoś uważa, że sos jest za gęsty, można go rozcieńczyć dwoma łyżkami bulionu lub wody. Ja wolałam gęsty, były to raczej grzyby w śmietanie niż sos z grzybami, ale dzięki temu twoje placki nie będą utopione tylko podane z grzybami - SMACZNEGO 
   

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

„Oscypek” a „serek góralski”

Oscypek czyli podhalański ser wędzony z mleka owczego. Owczego, a więc nie krowiego, nie koziego ale tylko i wyłącznie owczego. Tradycyjnie jego wyrobem trudnią się bacowie na hali. Tak więc wszystko co nie jest z mleka owczego i dostępne do zakupu zimą – nie jest oscypkiem ale jego marną imitacją. Na szczęście od 2007 r. oscypek jest produktem regionalnym prawnie chronionym. Można więc narzekać na UE, na jej przepisy i biurokractwo, ale teraz nie powinna zdarzyć się sytuacja, że ktoś nam wciśnie wędzony ser z mleka krowiego pod nazwą oscypek – to jest tylko „serek góralski”.
I ta podstawowa wiedza powinna wypoczywającym na Podhalu wystarczyć do odnalezienia poszukiwanego sera. Najłatwiej wybrać się do bacówki, na jednej z wielu tatrzańskich polan, gdzie prowadzony jest kulturowy wypas owiec: np. Dolina Kościeliska lub też Rusinowa Polana. Jak komuś nie chce się daleko szukać musi uważać. Serek kupujemy jedynie na stoisku gdzie pisze OSCYPEK (a nie przypadkiem „serki góralskie”), jest informacja o bacówce w której zostały wytworzone oraz certyfikat potwierdzający oryginalność.


A jak przyrządzić? Najprościej jak się da. Zjeść na zimno z chlebem lub bez, upiec na grillu i podać z konfiturą żurawiny lub plastrami pieczonego boczku…